czwartek, 22 maja 2014

Wirusowa oferta Playa

Czyli jak stracić 200 zł w dwie godziny...

Oczywiście, przepisów na to jest dużo: można je spalić, podrzeć albo przepić (tego bym jednak nie zaliczył do zupełnego stracenia, przynajmniej jest nam weselej :) Sposób, który tu opisze jest trochę bardziej oryginalny :)

To była zwykła wiosenna i deszczowa sobota. Córka grała na telefonie w grę, a ja czytałem gazetę wyborczą (coraz mniej ją lubię...).
Po jakimś czasie, córka znudziła sie starą grą i namówiła mnie na instalację dwóch nowych gier: „Littlest Pet Shop” i „Green farm 3”. Gry te łatwo znalazła w telefonie, w elektronicznym sklepie firmowym operatora Play, w dziale „bezpłatna”, obydwie miały przy każdej ikonie wielki, krzyczący napis „bezpłatna”.


Podczas gry dziecka usłyszałem dźwięk smsów, po usłyszeniu których dwa razy sprawdziłem obszar powiadomienia o nowych smsach: był pusty, a na ikonie smsów nie było informacji o nieodczytanych smsach, więc logicznie sobie wytłumaczyłem, że to pewnie aplikacja wydaje podobne dźwięki do smsa, co nie jest trudne, bo ten dźwięk jest prosty.

Po skończonej grze córki, przypadkowo spojrzałem na skrzynkę odbiorczą smsów i znalazłem tam 13 smsów informujących o zakupie usługi, bez informacji o cenie i ze statutem przeczytanych, chociaż ich nie przeczytałem. Zacząłem podejrzewać, że było to celowe działanie, żeby ukryć fakt przyjścia smsu. Co jest zrozumiałe, nie skorzystałem też z żadnego z kodów, zawartych w tych smsach.

Po sprawdzeniu bilingu na stronie www operatora oniemiałem, bo okazało się, że przez dwie godziny, dwie gry wysłały 13 smsów na łączną kwotę 226 zł!
            Troszkę niespodzianka…, bo wszystkie darmowe gry na telefon, z którymi miałem do czynienia (ściągane ze sklepu Google i z Apple Store) opierały się na reklamie, która była irytująca, ale uczciwa: korzystasz, to oglądasz reklamy. Za nic nie musiałem nigdy płacić…

Jak to się stało, że dałem się tak wrobić w płatne SMSy?!? Żeby to zrozumieć, musimy się trochę cofnąć w czasie:
W grudniu 2013 kupiłem od Playa nowego smartfona, firmy LG. Na pulpicie telefonu znalazłem niestandardową ikonkę (nie stanowiącą część systemu Android), opisaną jako "gry".



Jest to w istocie link do sklepu wapshop.gameloft.com, w którym umieszczone jest duże logo firmy Play, co sugeruje mocny związek z operatorem, albo nawet współwłasność i wzmacnia zaufanie do sklepu, nadając mu „znak jakości Play” (dlatego nie usunąłem go od razu).


            Podczas instalacji tych gier pokazała się długa lista rzeczy, do których ma dostęp dana gra, przeczytałem ją
pobieżnie, bo szybko uznałem, że jeśli usługa pochodzi od mojego zaufanego długoletniego operatora, to nie muszę czytać szczegółowo warunków usługi, napisanych drobnym drukiem na małym ekraniku telefonu i wystarczy mi zapewnienie, napisane wielkim drukiem, że aplikacja jest bezpłatna (instalowałem już, ze sklepu Google Play, wiele rzeczy na telefonie, widziałem wiele takich list i nigdy nie miałem żadnych problemów). Jak się okazało, myliłem się. Mało tego, przy instalacji gier pokazało się także ostrzeżenie od systemu android, że tego typu oprogramowanie może okazać się niebezpieczne, które zignorowałem, ponownie naiwnie kierując się zaufaniem do marki Play…

            W czasie gry nikt nie wpisywał numerów smsów, gra wpisywała te numery automatycznie. Gdybym miał to zrobić osobiście (albo moje dziecko), nigdy bym tego nie zrobił i nie wysłałbym tych smsów. Jak się okazało, gra wysyłała smsy poprzez banalne dotknięcia dziecka na odpowiednie elementy w grze, czego w ogóle nie było świadome, bo myślało, że to jest zabawa. Uznało, że jak w grze jest napisane „kup” przedmiot, to zapłaci za to bajkową, „grową” walutą, bo to przecież gra. Tak właśnie uczymy dzieci, że świat bajek i gier jest nierealny, że gdy ktoś tam umrze, to umrze na niby. Jak się okazuje, ktoś takie racjonalne myślenie może podstępnie wykorzystać i nas oszukać.


Gdybym został prawidłowo, w standardowy sposób, powiadomiony o nadejściu smsa (dźwięk, powiadomienie w obszarze powiadomienia, pokazanie ilości nieodebranych smsów w skrzynce odbiorczej i na ikonie smsów), to skończyłoby się na jednym smsie za 4,9 zł i wyinstalowaniu złośliwej aplikacji. Niestety te smsy były ukryte: pojawił się tylko dźwięk. Wniosek z tego, że te smsy przyszły ze statusem „przeczytane”, albo ta złośliwa aplikacja samodzielnie zmieniła ten status i tylko przypadek sprawił, że je zobaczyłem.

W tym samym dniu złożyłem elektronicznie reklamację do operatora. Odpowiedź firmy Play przyszła po paru dniach i napisano w niej, że „opłaty naliczono prawidłowo zgodnie z cennikiem” (czego wcale nie kwestionowałem) i że „operator nie ponosi odpowiedzialności za sposób użytkowania telefonu i wynikłe z tego tytułu obciążenia w rozliczeniach usług telekomunikacyjnych” (jasne: krasnoludki mi zainstalowały skrót do sklepu na pulpicie i wsadziły logo Playa do sklepu z wirusami :) Jak się okazuje, Play ma także czarne poczucie humoru: Pani Joanna z Play była bowiem „przekonana, że przedstawione wyjaśnienia są wystarczające i pozwolą na zakończenie sprawy”. Bardzo śmieszne… ale ten się śmieje, kto się śmieje ostatni… :)
Reklamacja została odrzucona. Jak w filmie Barei: "pańskie podejrzenia są całkowicie bezpodstawne. Ta pani przyszła w tym futrze i w nim wychodzi." :)

Nikt normalny nie dałby dziecku do zabawy gry, która zachowuje się jak niszczarka do pieniędzy. W każdym normalnym i uczciwym sklepie internetowym (np. Apple Store), każdorazowy zakup należy potwierdzać hasłem. W porządnych sklepach internetowych jest też system ocen i komentarzy od klientów, w sklepie Playa tego nie ma… Łatwo się domyślić dlaczego: „zadowoleni” klienci ubili by taką grę swoimi „miłymi” komentarzami w godzinę…

Można tutaj dostrzec podobieństwo do słynnych "dialerów", które w czasach modemów łączyły się z numerami o wysokich opłatach.
Jednak jest zasadnicza różnica pomiędzy Playem i TPSA: Tepsa nie umieszczała ludziom ikonki na pulpitach ich komputerów z linkiem do zestawu dialerów i na stronie z dialerami nie było loga TPSA…. Dialery umieszczały się na komputerach ofiar po odwiedzeniu mocno podejrzanych stron, na przykład z pornografią…

Play, co dalej? Może tym razem jakaś „bezpłatna” gra dla dorosłych? Może adaptacja Hitmana (gry o zawodowym zabójcy). Możemy sobie wyobrazić taki scenariusz:

To była zwykła wiosenna i deszczowa sobota… Odpoczywasz właśnie po kilkugodzinnej emocjonującej grze, i słyszysz, że puka ktoś spokojnie, ale stanowczo do Twoich drzwi. Otwierasz, a tam:

"Smutny Pan: dzień dobry, przyniosłem fakturę na 100 tys. za zlecenie.
Ty: eee, jakie zlecenie… ILE ?!?
smutny: no, wie Pan, za zlecenie za sprzątnięcie gościa, które pan zlecił w naszej aplikacji.
Ty: Jakiej kurde aplikacji ?!? Dzisiaj grałem w grę...
smutny: no właśnie o tym mówię, w aplikacji Hitman pan zamówił killera.
Ty: Czy pan sobie jaja robi?!? Przecież to była gra, bezpłatna, na niby wszystko było !!!
smutny: przykro mi, bezpłatny to był zaszczyt instalacji, a zatwierdził pan regulamin, gdzie na stronie 40 i 4 było napisane, że z aplikacji można zamawiać zabójcę a cennik jest na stronie firmy...
Ty: ...nosz kurw... a kto ma zostać sprzątnięty...?
smutny: Pan...

(cichy strzał i głuchy dźwięk upadającego ciała. Kurtyna opada... Rachunek i tak opłacą spadkobiercy;) )"

Po prostu maszynka do robienia pieniędzy, czekam na oferty za pomysł :) (wszystkie prawa zastrzeżone).

Czy Play nada terminowi „wirusowy marketing” nowe znaczenie?
Dlaczego Play to robi? Tak tanio wycenia wiarygodność i zaufanie swoich abonentów? Czyżby desperacko brakowało mu kasy?
Drogi Playu, czy mogę tak samo „płacić” za Twoje faktury, jak Ty oferujesz „bezpłatne” gry?

Zadałem te pytania rzecznikowi Playa, Panu Marcinowi, niestety nie znalazł czasu na odpowiedź. Na pewno jest bardzo zajęty i pracuje nad kolejną wirusową ofertą ;)

Wróćmy jednak do rzeczywistości. Sprawę zgłosiłem już do kilku urzędów i prasy. Jako, że na pewno są inni „uszczęśliwieni” przez Playa radosną zabawą ich dzieci, niech poniższa lista posłuży jako instrukcja pierwszej pomocy :)

Na początek, po zakończeniu drogi reklamacyjnej, sprawę zgłaszamy pisemnie do najbliższej prokuratury rejonowej. Przekazujemy tam wszystkie szczegóły i robimy zdjęcia telefonu z aplikacjami. 
Następnie wysyłamy tradycyjne pismo do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, w sprawie naruszenia zbiorowych interesów konsumentów.
Jak się okazuje, UOKIK ukarał już kilka firm za podobne praktyki, mam nadzieję na więcej :)
Wniosek o interwencję Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej możemy złożyć elektronicznie.
Nie zaszkodzi też wysłać maila do Rzecznika Praw Dziecka, w końcu te gry wirusy są kierowane do dzieci…
Media dobieramy zgodnie z własnymi preferencjami :)

Posta będę aktualizował zgodnie z postępami w sprawie.
Zapraszam do komentowania na forum i w komentarzach pod postem.

niedziela, 27 kwietnia 2014

Cyrk kanonizacyjny



„Jan Paweł II wielkim człowiekiem był” pod tym hasłem godnym Gombrowicza i jego profesora Bladaczki z „Ferdydurke”, odbyło się w polskim sejmie głosowanie nad uchwałą „czczącą Jana Pawła II”.

Rozumiem, że katolicy się cieszą, że Polak został świętym, ale czy trzeba do tego wciągać świecki sejm? Do tego w tak kiepskim stylu? Wśród nawoływania o aklamację i próśb o wyjście z sali tych posłów, dla których ta uchwała „to będzie za dużo”?

O jakim to sprawdzianie mówiła Marszałek Sejmu? Jak posłowie chcieli się pomodlić, to nie mogli po prostu pójść do kościoła (kaplica sejmowa powinna być zlikwidowana)? Dlaczego wypowiadali się w imieniu wszystkich Polaków?

Rozumiem, że Karol Wojtyła wiele osiągnął w swoim życiu. Bycie szefem najbogatszej organizacji na świecie to faktycznie spore osiągnięcie, ale czy przed tym faktem muszą klękać nasi posłowie?

Wielkie zasługi Jana Pawła II dla Polski nie są oczywiste i szczerze mówiąc, ja ich nie widzę. Nikt, nigdy nie udowodnił ich wielkości. To prawda, chciał wolności dla Polski. Zupełnie tak samo jak miliony Polaków :) Czy działał w podziemiu polskim, siedział w więzieniu? Nic mi o tym nie wiadomo. Wiadomo za to, że jego organizacja, Kościół Katolicki, była neutralnie nastawiona do Solidarności. Prymas Glemp jej wręcz nie lubił. Z Solidarnością współpracowali pojedynczy księża, a nie kościół jako organizacja. W rozmowach Okrągłego Stołu przedstawiciele kościoła występowali jako pośrednicy i obserwatorzy (dwie osoby). Mało tego, kościół potrafił też wprost współpracować z komunistami, przykładem może być zablokowanie wyświetlania w kinach, obrazoburczego wtedy, filmu „Ostatnie kuszenie Chrystusa”.

Jan Paweł II na pielgrzymkach w Polsce mówił wieloznacznie: „nie lękajcie się”. Czy to naprawdę świadczy o jego wielkości?!? Jednoznacznie za to, na świecie, ten papież kojarzy się głównie z tuszowaniem licznych przypadków pedofilii w kościele…

Jedno jest pewne, kościół za komuny i za demokracji potrafił świetnie zadbać o swoje interesy. Za komuny liczne kościoły budowane były bez większych przeszkód, a teraz strumień pieniędzy płynący od podatników mógłby zawstydzić Amazonkę… Czy ta uchwała to było wotum dziękczynne polityków za poparcie płynące z ambon w czasie wyborów?

Sejm zaapelował, między innymi, do „głębszego poznania Jego intelektualnej i duchowej spuścizny”. Czy miał na myśli jego encykliki, których prawie nikt nie zna, bo są śmiertelnie nudne i puste, czy może jakieś jego badania naukowe, które, na przykład, pozwoliły na pokonanie raka? Nie ma takich? No tak… faktycznie. Refleksja powinna więc dotyczyć dotkliwego BRAKU takiej spuścizny, bo prawdziwą intelektualną spuściznę tworzą naukowcy, a nie szamani w kościołach…



Życie pisze czasami zaskakujące scenariusze… Gdybym był wierzący, to bym powiedział, że diabeł chciał zakłócić tę kanonizację, bo kilka dni przed kanonizacją zdarzył się taki wypadek: „Włochy: 21-latek zginął przygnieciony przez 30-metrowy krzyż, który został postawiony na pamiątkę wizyty Jana Pawła II.”…

Gdzie był wtedy nasz święty?!? Czyżby zajęty był przygotowaniami do kanonizacji…?




Mam nadzieję, że godnie uczciłem to wydarzenie, zgodnie ze apelem sejmowym :) (no może jednak nie z duchem tego apelu, ale na pewno z jego literą :)


Podyskutuj na forum.

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozważania przy jajeczku

Zbliża się wielkimi krokami Zając, albo jak chcą katolicy, Wielkanoc :)

 

Tradycyjnie więc już , dokonam dzisiaj dekonstrukcji tego święta :) Jak się można domyślać, tych świąt, tak przecież ważnych dla katolików, też nie wymyślili chrześcijanie ;)
Ich pochodzenie datuje się od czasów pogan i związane jest z tak zwaną równonocą, czyli zrównaniem długości dnia i nocy :) Co hucznie świętowali nasi przodkowie, pod wezwaniem „bogini płodności Ēostre lub Ostara”. Od czego też pochodzi anglosaska nazwa świąt: „Easter”.
Żydzi obchodzą to święto mniej więcej w tym samym czasie, pod nazwą Pascha.



Zwyczaj malowania jajek również wiąże się z tą boginią, podobnie jak tropy zająca. Symbolizować mieli płodność i nowe życie, czytelne skojarzenie z budzącą się do życia po zimie roślinnością.



To samo pochodzenie ma też Śmigus- Dyngus.
Historia się więc powtarza, kościół katolicki wykorzystuje stare święta, by wprowadzić nowe, swoje, ale że przyzwyczajenie ludzi do starych zwyczajów jest olbrzymie, to elementy starych świąt wmontowuje do nowych dekoracji :) Bo jaki związek ma zwyczajny, szybko kopulujący szary zając z wielkim, nieskończenie dobrym i czystym Jezusem ? ;) No chyba, że Jezus, w swojej nieskończonej mądrości i przewidywalności postanowił zmartwychwstać właśnie w równonoc ;) Tego nie możemy wykluczyć...
Tak, te święta są ruchome, ale to nieliczna nowość jaką wprowadził kościół do tych świąt.



Cieszmy się więc nadejściem wiosny. Wesołego jajka :)

Podyskutuj na forum :)

piątek, 11 kwietnia 2014

Boski makaron – prawie oficjalnie

Przedwczoraj NSA anulowało decyzję Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji o odmowie rejestracji "Polskiego Kościoła Latającego Potwora Spaghetti", tym samym, być może, niedługo ten kościół stanie się pełnoprawnym polskim kościołem. Obok takich wspaniałych, oficjalnych religii jak: „Zbór Stanowczych Chrześcijan w Rzeczypospolitej Polskiej”; „Lectorium Rosicrucianum, Międzynarodowa Szkoła Złotego Różokrzyża”, „Kościół Jezusa Chrystusa w Werbkowicach” i „Kościół Chrześcijański w Rypinie”.



Podstawowe elementy ich wiary:
- Wierzymy, że Piraci, pierwsi Pastafarianie, byli spokojnymi, szlachetnymi odkrywcami, którzy wyłącznie przez konsekwentną chrześcijańską propagandę mają teraz opinię bezwzględnych kryminalistów,
- Lubimy piwo,
- Każdy piątek jest świętem,
- Nie traktujemy siebie zbyt poważnie,
- Uwielbiamy sprzeczności.

Mają swoje 8 przykazań, święta, własną koncepcję nieba i, co najważniejsze, Potwór został ugotowany za nasze grzechy…

Oryginalny, amerykański kościół ujawniony został w proteście przeciwko pomysłom nauczania teorii inteligentnego projektu w amerykańskich szkołach. Twórca Kościoła Latającego Potwora Spaghetti, Bobby Henderson, zażądał, żeby nie dyskryminować żadnej wiary i także jego kościołowi dać dostęp do nauczania w szkole, na równi z innymi wiarami. Pomimo, wydawałoby się, absurdalnej nazwy, KLPS (klops? ;) amerykański jak i polski, oficjalnie twierdzą: „powszechne jest mniemanie, że nasz Kościół jest wyłącznie satyrą, która powstała w opozycji do kreacjonistycznej wizji stworzenia Świata. Jest to nieprawda, Kościół Latającego Potwora Spaghetti jest prawdziwy i całkowicie prawomocny. Poparty jest licznymi dowodami naukowymi, a każda treść wydająca się śmieszna i humorystyczna, jest taka wyłącznie przez przypadek”.

KLPS jest podobną konstrukcją myślową jak „Czajniczek Russela” stworzoną przez angielskiego matematyka Bertranda Russella, który stwierdził, że wokół słońca lata mały czajniczek, który jest tak mały, że nie są w stanie go zobaczyć żadne przyrządy, w związku z tym nie da się dowieść jego nieistnienia, ale to jest problem tych, którzy twierdzą, że on nie istnieje i że „odrzucenie tego twierdzenia przez innych ludzi jest przejawem absurdalnych i nieracjonalnych uprzedzeń”.

W tym leży cała siła KLPS: jawny absurd i bzdura, ale... nie do udowodnienia :) Wobec faktu niemożności udowodnienia, ze potwór spaghetti nie istnieje i że jest to bzdura, ludzie wierzący w "poważną" religię są bezradni. Ich prawdy wiary są TAK SAMO nie do udowodnienia...

Bezradna jest także nasza administracja, bo przyjęła niemądrą konwencję, ze religie są pożyteczne i wymagają rejestracji i potem wsparcia państwa.
Bezradna, bo powinna przyjąć naukowa zasadę, ze to twierdzący powinien udowodnić swoje twierdzenie, a nie reszta swiata:)

Czyli wierzący w potwora spaghetti powinni udowodnić jego istnienie i..., tu następuje najciekawsze: chrześcijanie powinni udowodnić istnienie swojego Boga :) Jak wiemy, wtedy nastąpił by koniec świata i ministra, który by poprosił naszych biskupów o taki dowód :)

W takim stanie rzeczy potwór spaghetti jest idealnym przyrządem do ośmieszania wszystkich innych religii, z miłościwie nam panującą na czele :)

Dostając prawidłowo wypełniony wniosek rejestracji, ministerstwo zamarło… zwlekało prawie rok z wydaniem decyzji i wymyśliło, ze przerzucą odpowiedzialność na "naukowców" od religii. Ci nie zawiedli, postanowili skompromitować się na całej linii i udało im się to w pełni :)

Lektura ich ekspertyzy to prawdziwa radość i kupa śmiechu :)
Jako podstawę swojej ekspertyzy przyjęli następującą definicję religii: "religia to stosunek człowieka do rozmaicie pojmowanej świętości (sacrum), wywołującej u człowieka stany fascynacji (fascinans) i przerażenia (tremendum), a przejawiającej się w obszarze doktrynalnym (wiara), kultowym (czynności) i organizacyjnym (społecznym).
Autorzy napisali tam, że: „Henderson stworzył postać - równie nieweryfikowalnego co Inteligentny Projekt — Latającego Potwora Spaghetti. Przejaskrawienie i humor miały tutaj służyć jako narzędzie protestu, a uporczywe obstawanie przy wierze w to osobliwe bóstwo było raczej obliczone na przekonanie przeciwnika poprzez postawienie go po drugiej stronie tego konfliktu. Jak słusznie zauważa C.M. Cussack, jest rzeczą oczywistą, że sam Henderson nie chciał, aby Latający Potwór Spaghetti był traktowany poważnie, miał to być tylko specyficzny rodzaj protestu”.
Wszystko to są wymysły szanownych „naukowców”, bowiem Henderson nigdy nie twierdził, że stworzył Potwora, a jego pismo do „Rady Szkoły w Kansas” jest jak najbardziej poważne. Rzeczy oczywiste dla tych „naukowców” są oczywiste tylko dla nich, bo z faktami nie mają wiele wspólnego.
„Tymczasem — jak podkreślają badacze — wyznawcy Latającego Potwora Spaghetti to ateiści, którzy nie kryją się ze swoim ateizmem”. Kolejna nieprawda, bowiem Pastafarianie nigdzie się nie przedstawiają jako ateiści! Nigdzie także, jak twierdzą „badacze”, nie „protestują wobec religii tradycyjnych” :) Pojawia się także zarzut, że osiem "Naprawdę wolałbym byś nie..." jest parodią dekalogu. W takim razie Dekalog należałoby uważać za parodię kodu Ur-Nammu :)

Najbardziej kuriozalny jest jednak ten pasaż: „Przede wszystkim jednak, musi pojawić się refleksja natury zasadniczej: czy jest możliwe, aby jakaś grupa ludzi w miarę rozsądnych i w miarę wykształconych w sposób poważny traktowała tezę, iż w rzeczywistości istnieje Latający Potwór Spaghetti, który stworzył wszechświat, jest wszechmogący i wszechwiedzący.”

W ten sposób nasi „naukowcy”, ni mniej ni więcej, zupełnie niechcący, bo chrześcijaństwo jest przecież „poważną religią”, zakwestionowali podstawę istnienia Kościoła Katolickiego :)

Bowiem, czy jest możliwe, aby jakaś grupa ludzi w miarę rozsądnych i w miarę wykształconych, w sposób poważny traktowała tezę, iż w rzeczywistości istnieje w niebie bóg, który jest jednocześnie swoim ojcem, synem i duchem świętym? Który zrodzony został z dziewicy, potrafi chodzić po wodzie, zamienia wodę w wino, wskrzesza umarłych, który stworzył wszechświat, jest wszechmogący i wszechwiedzący, ale nie potrafi sobie poradzić ze zwykłym diabłem?

Moim zdaniem nie powinno takich być, a jak się okazuje, takich są miliony :)

Na podstawie tej prześmiewczej, zrobionej w oczywiście parodystycznym celu, ekspertyzy, ministerstwo wydało odmowną decyzję rejestracyjną… Bojąc się utraty powagi naraziło się na śmieszność :)

Całe szczęście, że zdarzają się u nas niezawisłe sądy :)

Ramen, niechaj makaron Wam lekki będzie :)

Podyskutuj o tym na forum.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Tusk docenia rolę audiofilii dla kultury polskiej

Opinia publiczna od wielu tygodni jest oburzona 6 mln dotacją na Świątynię Opacznosci Bożej. Wczoraj, po wielotygodniowych rządowych rozterkach, w końcu wyszedł na światło dzienne dokument świadczący o tym, że Tusk na serio wziął sobie do serca swoje stare postanowienie, ze nie będzie klękał przed księżmi.

W bezprecedensowym oświadczeniu Premier przyznaje, ze to był poważny błąd i że ta dotacja była zaprzeczeniem idei wspierania kultury przez państwo. Tusk obecnie chce całą kwotę przeznaczyć na wspieranie audiofili, doceniając jej wielka kulturotwórczą role i ważnym elementem dziedzictwa Narodowego. Zaskakujące oświadczenie wygłosił ojciec, prawie święty, Tadeusz Rydzyk, nieoficjalny przewodniczący polskiego episkopatu: "lepiej te pieniądze przeznaczyć na prawdziwa i szczerą wiarę niż na nadmuchanego bożka. Z budową muzeum można poczekać, aż ja umrę, w końcu, powiedzmy to szczerze, więcej osiągnąłem niż ten cały JPII".

Za te pieniądze stworzony zostanie szeroki front wsparcia kultury audiofilskiej: powstanie fundacja "Dobra audiofilia" wspierająca naukę audiofilską, pod wezwaniem Trojcy świętej: Ryka, Elberoth, Pacuła. Poprzez fundację dotowane będą uczelnie, które udowodnią w końcu oczywistą bezużyteczność testu ABX do testowania sprzętu audio. Fundacja rozpocznie działanie z rozmachem, od zorganizowania seminarium: „Czy audiofilia to pedofilia?”. Głównym prelegentem będzie prof. Lew Starowicz. Planowany jest także film dokumentalny pod tytułem „Z kamerą wśród audiofili”.

Powstanie także muzeum audiofili w Polsce, pod roboczą nazwą "Złote Ucho”. Ważnym eksponatem ma być pierwszy egzemplarz „Magazynu hi-fi”, wydany ówcześnie z konieczności na papierze toaletowym; ręcznie spisana historia banów XYZPawla na audiostereo.pl i odsłonięta zostanie mosiężna tablica, upamiętniająca heroiczną walka dzielnych moderatorów audiostereo z tym szkodnikiem, wrogiem dobrej audiofili i prawdziwej nauki audiofilskiej.

Ważnym filarem wsparcia kultury audiofilskiej będzie program: "Mój pierwszy kabel" (wsparcie ludzi kupujących swój pierwszy audiofilski kabel, rekompensata do 50% ceny, maksymalnie do 1000 zł).

Dla uciechy społeczności zostanie także zorganizowane publiczne palenie kukły symbolizującej niesławny „Test ABX”, połączonej z opiekaniem kiełbasek i piciem tradycyjnego analogowego piwa.

Donald Tusk ma nadzieję, że wsparcie udzielone tej grupie kulturowej pozwoli na zachowanie jej specyficznych zwyczajów i obrzędów, tak ważnych dla całej kultury ludowej.

Podyskutuj na forum, o tym wiekopomnym wydarzeniu.

czwartek, 13 marca 2014

Kaja wkurwiona


W humanistycznym światku poruszenie, pisarka, bezrobotna artystka, o której pierwszy raz słyszę, obraziła się na Facebooku na cały świat:



Ostro :)

Tymczasem zdążyła się też pożalić na w na temat.

Mówi: Tymczasem ja uważam, że jest masa różnego rodzaju aktywności, które państwo powinno wspierać.

Oczywiście, państwo, czyli podatnicy powinni wspierać wszystkich, którzy uważają, ze akurat ich należy wspierać, czyli... wszystkich :) nie znam bowiem żadnej grupy zawodowej, która by uważała ze jej nie należy wspierać :) i pytanie tylko, jeśli wszyscy będą wspierani, to kto będzie wspierał? I dlaczego was, a nie innych? I kiedy zaczyna się pisarz? Po pierwszej książce?  A może już w połowie?

Albo oczekiwać od pisarzy, że będą pracować charytatywnie?

:)

Mi, szczerze mówiąc, zwisa czy pisarze będą pracowali charytatywnie, czy w ogóle. To jest ich życie i ich problem, dlaczego podatnicy mają go rozwiązywać? Zapewne tak samo ma 99% ludzi na świecie :)

Niestety, to jest znana prawidłowość wśród przedstawicieli ginących i niszowych zawodów, ze nie mogąc się pogodzić z tym, ze giną (czy, że są niszowi), krzyczą wniebogłosy, że powinni być traktowani specjalnie i reszta ludzi powinna zrobić na nich zrzutkę, bo oni są tacy wyjątkowi, mądrzy i potrzebni...

No nie, wasze zawody giną, bo nie są innym ludziom potrzebne, zostały zastąpione przez inne zawody, albo maszyny. Smutna, ale szczera prawda.

Szczerze też mówiąc, jest to duża bezczelność, tak publicznie się domagać utrzymywania przez podatników.

To jest właśnie największe nieszczęście Polski, że mamy całe grupy zawodowe, które mają olbrzymie przywileje, finansowane przez podatników: mundurowi (chciałem napisać służby, ale oni nikomu nie służą, to jest ich praca), górnicy, rolnicy, nauczyciele, księża... i teraz Pisarze się ustawili z manierką w kolejce...

Dam naszej krzepkiej Kaji małą i darmową radę. Masz kilka wyjść:
1.    znajdź sobie jakąś uczciwą pracę i pisz wieczorami,
2.    znajdź sobie jakąś uczciwą pracę i nie pisz, jeśli uważasz, że ci płacą za mało, myślę, że świat to jakoś zniesie,
3.    znajdź sobie bogatego męża i pisz, albo nie pisz i pachnij :)

Na koniec ja też się przyłączę do chóru żałobników: dlaczego google mi tak kiepsko płaci z reklam na moim blogu ?!? (wiem, wiem, nie chcecie na nie klikać :P

Podyskutuj na forum.